Zewsząd docierają do mnie informacje o panoszącej się na północy Polski zimie. Sypnął już pierwszy śnieg, a gdzieniegdzie to nawet co nieco zasypał! Natomiast w naszym Wrocławiu jeszcze jesiennie, choć ostatnie dni przyniosły spore ochłodzenie. I choć moje dzieci wciąż dopytują się o ich ukochany biały puch, ja go jeszcze nie wyczekuję. Wszystko w swoim czasie, a póki co cieszę się zaciszem naszego domowego gniazdka i przytulnością, które oferuje :)
Jak co roku jesienną porą wyciągam więcej poduszek i pledów niż potrzeba. To już swego rodzaju uzależnienie chyba, bo nie potrafię oprzeć się miękkim materiałom i puszystym fakturom :))) Właśnie te puchate koce spełniają funkcje dodatkowych dywaników, na których można grać w gry z dzieciakami i robić imprezki. Wieczorami, gdy dzieciaki są już po kolacji i w piżamkach, rozkładamy koce przed cudownie rozgrzanym kominkiem, przynosimy gry i książki, a ja przygotowuję drobne przekąski. Wszystko pod hasłem "robimy imprezkę";)) Niby nic takiego, a tu nagle codzienność przyjmuje jakiś magiczny wymiar, czytanie staje się jeszcze przyjemniejsze, a gry bardziej wciągające. Bardzo się cieszę, że każdego roku wymyślamy wspólnie coś nowego, aby być razem i cieszyć się sobą. Takie nasze małe, rodzinne tradycje.
Jesienne kadry, z którymi do Was dzisiaj przychodzę, pochodzą z różnych dni, ot taka nasza jesień w pigułce. Dlatego zobaczyć możecie tu zmieniające się dekoracje, różne ujęcia i stylizacje, które zrobiłam z naturalnych materiałów, suszone kwiaty i drewniane dodatki. Są one dopełnieniem naszego wnętrza, nie dominują, ani też nie gubią się we wnętrzu. Nie ma tu przesady, jest naturalnie, czyli tak jak lubię.
Przytulna jesień nie mogłaby się dla nas obejść bez pyszności na stole. Wspólne gotowanie, pieczenie ciast i podjadanie to coś, co zdecydowanie umila nam wieczory. Sporo nowych przepisów wypróbowałam ostatnio, a niektóre na stałe zagoszczą u nas jako nasze ulubione. A gdy tylko okazuje się, że ciasta wyszło za dużo, zawsze można się podzielić z bratnią duszą lub zaprosić rodzinę na spontaniczny poczęstunek.
Wiecie co, zawsze jesienią łapałam jakąś chandrę, zawsze pogoda mi doskwierała, a marzenie o zimie były jedyną rzeczą, która pomagała mi przetrwać ten okres. A teraz? Mam zupełnie odwrotnie! Jestem wdzięczna za czas, który mogę poświęcić na zabawę z dziećmi, za każdą ich pracę i serce włożone w przygotowania jesiennych dekoracji. Za spokój i ciepło domowego ogniska, za pachnący obiad na stole i spokojne wieczory z mężem, gdy tylko czas nam na to pozwoli. Nie wyczekuję już tak mocno tej zimowej magii, nie wodzę tęsknymi oczami za dekoracjami świątecznymi, bo dobrze mi tu i teraz. Każdy sezon ma tyle do zaoferowania, wystarczy pomysł, pogoda ducha i dobre chęci :)))
Przesyłam pozdrowienia i żegnam się z Wami widokiem naszego ogródka w słonecznym, jesiennym wydaniu :)))
Czyż jesień nie jest cudowna?
Buziaki
Magda