Nie wiem czy znacie taki schemat, ale u mnie pojawiał się on wielokrotnie. Późny wieczór, ewentualnie wczesny ranek, a mąż nagle oznajmia "kochanie... potrzebuję na jutro/dziś/teraz/ZARAZ wyprasowaną koszulę...". Nie bez powodu użyłam w tym jakże znanym mi zdaniu tyle wielokropków. Otóż zdradzę Wam pewien sekret. Nie lubię prasować. To dla mnie najmniej wdzięczna praca domowa. I mój mąż o tym doskonale wie. To drażliwy temat, zwłaszcza gdy tylko ja umiem prasować. Ale co z tego, jak śmigasz tym żelazkiem w tę i z powrotem, pocisz się i gimnastykujesz, a na ubraniu nadal widać zagniecenia. Jak nie z jednej strony, to za chwilę z drugiej wyłażą. Zmora moja i utrapienie duszy perfekcjonistki. Świat byłby piękniejszy, gdyby ktoś to robił za mnie. Niestety nie mam się co oszukiwać, prasowanie to mój obowiązek.
Od kilku tygodni nie jest to jednak przykry obowiązek. To niesamowite, ale cuda się zdarzają! I nie – nie jest to coś w stylu "mąż mnie wyręczył", bo o takim cudzie mogę sobie tylko pomarzyć;) Dzięki współpracy z marką Tefal w moim domu pojawił się GENERATOR PARY. Brzmi poważnie, nie? I dobrze, bo to zupełnie nowa jakość, nieporównywalna ze zwykłymi żelazkami. Nie tylko inaczej wygląda niż standardowe żelazko, ale też inaczej działa, choć cel pozostaje ten sam. Szybkie i dokładne prasowanie.
Warto wyjaśnić parę spraw już na początku. Na rynku dostępne są trzy rodzaje urządzeń do prasowania. Są to żelazka parowe, żelazka z generatorem pary (mylnie zwane generatorami pary) oraz generatory pary pod wysokim ciśnieniem. Każde z tych urządzeń działa w inny sposób i daje inne rezultaty podczas prasowania. Żelazko chyba każdy zna, zatem co to takiego ten generator pary pod wysokim ciśnieniem? Jak to działa? Czym te urządzenia różnią się od siebie i czemu prawdziwy generator pary jest taki wyjątkowy? Obejrzyjcie krótki filmik i oceńcie sami:
I teraz już wszystko wiadomo!
Ja od kilku dni żyję pełną parą, ponieważ stałam się szczęśliwą posiadaczką generatora pary Pro Express Total GV8960 marki Tefal. To cacko posiada bardzo duże ciśnienie pary, wyrzut pary pod jeszcze większym ciśnieniem oraz pokaźnych rozmiarów pojemnik na wodę. W końcu nie trzeba uzupełniać go co chwilę, jak to ma miejsce w przypadku zwykłych żelazek.
Zobaczcie też jakie funkcje ma najbardziej wypasiona wersja z pięciu dostępnych:
Ja jestem pod wrażeniem, wiedząc co potrafi moje cacko!
PARA BUCH!!!
Gdy otrzymałam generator pary do testów, byłam lekko sceptyczna. Wprawdzie słyszałam wiele dobrego o tego typu urządzeniach, ale nie do końca wierzyłam w ich "magiczną moc".
Był późny wieczór, powinnam pójść spać, ale ciekawość wzięła górę. Wyciągnęłam z szafy najbardziej wygnieconą koszulę męża, co to zagniecenia można godzinami prasować i nadal je widać. Podłączyłam urządzenie, ustawiłam jednym przyciskiem parametry prasowania i... nie mogłam uwierzyć. Zagniecenia niknęły w oczach. Kurcze, brzmi jakbym jakąś bajkę Wam opowiadała, w końcu tyle się ich dzieciom na dobranoc naczytałam, że może mi już taki wzorzec został w głowie;) Ale nie! TO DZIAŁA!!! Ja, która nienawidzę prasować, nie mogłam się oderwać od generatora pary. Pobiegłam po inne koszule i z jeszcze większą łatwością je uprasowałam. Myk, myk, ślicznie, pięknie. Para buchała pod wysokim ciśnieniem, aż w salonie zrobiło się jak w tropikach. Kolejnego dnia wzięłam się za grubszy kaliber. Uprasowałam mięsiste pokrowce na krzesła z grubej bawełny. Ustawiłam moc na maxa i poszło szybko i gładko, nawet największe zagniecenia. Mąż tylko się dopytywał z niedowierzaniem, czy to na prawdę tak świetnie działa. Co więcej, stwierdził że muszę go nauczyć bo on sam chce spróbować! Boziu, cuda się jednak zdarzają! Już się nie będziemy sprzeczać o nieuprasowaną koszulę, ani kto to zrobi... Oj nawet nie podejrzewacie jakie wojny się o to u nas toczyły;)
Ta historia się jeszcze nie kończy. Pod stopę mojego Tefala wpadły kolejno: bawełniane poszewki, grube zasłony, lniane bieżniki, dziecięce malutkie ciuszki, moje sukienki i delikatne koszulki. Wszystko, dosłownie wszystko generator Tefala uprasował genialnie. Słuchajcie, gdybym miała takie urządzenie, kiedy się mój syn urodził, to bym nie rzuciła w diabły tego prasowania ledwo po miesiącu. Przy drugim dziecku nie chciałam już zupełnie tracić czasu na zbędne stanie przy desce do prasowania i śliczna i piękna była tylko uprasowana wyprawka... Wolałam przeznaczyć wolne chwile na zabawy ze starszym synkiem i spacery w ciągu dnia z niemowlakiem. Szkoda czasu na nieefektywne prasowanie!! Zdecydowanie wolę go zamienić na czas poświęcony rodzinie:) I nie, nie będzie tu na blogu perfidnej reklamy z moimi dziećmi w tle lub pomagającymi mi przy prasowaniu albo bawiącymi się pod deską do prasowania. Co to to nie. Żadnej ściemy! Jeszcze nie zwariowałam, żeby ryzykować poparzeniem dziecka!!
Mój sposób na prasowanie? Spokojny poranek lub najlepiej wolny wieczór. W tle gra muzyka lub leci ulubiony serial. Koniecznie wygodny stół do składania na bieżąco uprasowanych już rzeczy. Obok filiżanka dobrej herbaty albo malibu na wzmocnienie;) I oczywiście nie obędzie się bez generatora pary Tefal, aby mieć więcej czasu na życie pełną parą:))
Post powstał w ramach kampanii reklamowej.